czwartek, 6 grudnia 2007

KSIĘŻYC

Od: Arturo
Data: 2006-08-17 21:27
Do: Juanita
Temat: Re: O uczcie dla oczu, uszu i podniebienia...


Witaj !


Nie pamiętam już, by ktoś do mnie zwracał się tak ciepło. Jestem wręcz wzruszony. Zupełnie mnie rozbroiłaś swą niezwykłą delikatnością i swoją poezją, pisaną prozą. Masz niezwykły talent.


Wyjątkowo nie będę pisał dużo, gdyż, również wyjątkowo, zachorowałem na zapalenie nerek. Wszystko będzie dobrze - lekarz niedaleko.


Gdy miałem 17 lat ojciec mi powiedział: "Synu ! Ani z ciebie matematyk, ani - polonista. Głąb jesteś ! Pójdziesz więc na medycynę !" I tak zostałem lekarzem . Teraz już wiesz, jaki mam zawód. Mam firmę Zespół Gabinetów Lekarskich w Alicante.


Kończę na razie, bo jestem słabiutki jak kotek, tym bardziej, że nie przerywam pracy. Przesyłam Tobie dwa wiersze oraz załącznik, aby uprzyjemnić wolniejsze chwile.


Pozdrów Pannę Catalinę - musi być bardzo wrażliwym dzieckiem (o przepraszam - wrażliwą kobietką).

Serdecznie pozdrawiam Was obie -

Arturo Chorowitek.




NA KRAWĘDZI



Stała na krawędzi -

- samotna, zagubiona...

Nie wiedziała kim była, jest i będzie -

- taka bezimienna,

po prostu - Ona.


Gdy wiatr swą pieśnią ją owiał,

zadrżała od chłodu,

do głębi drobnej duszy

wpiły się palce lodu

i w dół spojrzała,w asfaltu ciemne oczy...

Zadrżała

a strachu warkocze

spętały podstawę i tak chwiejną.



Spłynęła bliżej krawędzi zielonej.

W dali krzyk bitego starca,

płacz kobiety toczonej

chorobą straszną, bolesną nad zmysły;

łkanie głodnego dziecka,

którego marzenia prysły

jak bańki mydlane. Zdradziecka

krawędź ugięła się lekko...



Wzrok z czarnej otchłani

uniósł się w górę, w górę

a na niej błękit,

szum skrzydeł i dźwięki

organów Fugi Bacha pienia

oddaliły męki duszy,

dając chwilę ekstazy - zapomnienia,

unosząc jaźń całą

najwyżej, jak we śnie...



Strzały wdarły się grzmotem...

Marzenia ?... Za wcześnie.

Ach, wziąć świat w ramiona

i za chwilę małą

strach, głód, chorobę przejąć...

Co by to dało ?



-" Kim jesteś ?"-szepnął przechodzień

a twarz mu pobladła.

-" Ja ? Jestem kropelką."-

I spadła.



UWOLNIENIE



Kiedy czuję Cię, kochana, blisko -

- Twoje ramię, co muska niechcący

wtedy Księżyc podgląda nas nisko,

świat wydaje się stawać gorący.



Prąd przenika mnie do szpiku kości,

dłoń bezwiednie poszuka Twej dłoni

i millennium wspólnego nie dość ci

a galopu serca nie dogonisz.



Tak pokłonią się nam smukłe drzewa,

swoje głosy ściszą nocne ptaki,

bo miłości pieśń w duszy zaśpiewam,

kładąc lekko Cię tam, gdzie są maki.



Podmuch wiatru Twe usta rozchyli,

rzęsy skryją policzki płonące.

Dotknę włosów jak skrzydeł motyli.

Potem - reszty - ochotą dyszące.



Kiedy musnę Twą szyję ustami,

gdy westchnienie usłyszę a ręce

Twe oplotą me ciało sieciami,

wtedy bogów wysławię w podzięce.



I zachłannie uwolnię Cię całą.

Także siebie - z wszystkiego co mamy.

A i wtedy wciąż będzie za mało,

bo czas wcale nie jest dokonany.


Tak wyryjesz swój obraz w pamięci,

bym pamiętał na całe stulecie.

Lecz cóż zrobię, gdy wspomnienie znęci ?

...Bo też będzie najpiękniejsze w świecie.


Brak komentarzy: