wtorek, 13 listopada 2007


Od: Juanita
Data: 2006-08-16 20:34
Do: Arturo
Temat: Ach te kursy...


! Hola, Arturo !

Ayay, tyle listów od Ciebie ! Zaskoczyłeś mnie. I jak tu teraz odpowiadać. Chyba najlepiej po kolei.
Dziś pracowałam do 16.30, potem z córką poszłyśmy do miasta (szukać młynka do mielenia różnych ziarenek, nasionek). Do domu przywlokłyśmy się dopiero po 18.00. Trochę odsapnęłam i zasiadłam do kompika, spodziewając się jakiejś wiadomości od Ciebie. Nie pomyliłam się, a nawet otrzymałam więcej, niż się spodziewałam. Dzięki za te maile. Odkrywasz w nich coraz bardziej, jakim jesteś człowiekiem, chociaż do zawodu nie chcesz się przyznać. Jak mam Ciebie do tego skłonić? Śmiać mi się chce, z tego, jak napisałeś: "... widząc Was młodych... przy ognisku..." - przecież ja byłam najstarszą kobitką w tamtym gronie (babuszka)... ale zostawiam już tę sprawę.

Ale jesteś niemożliwy w ilości i różnorodności ukończonych kursów. I to wszystko z zakresu wiedzy "tajemnej", tak to nazwę. Ja w zasadzie mogłam tylko sobie pomarzyć, bo przeważnie brakowało mi kasy, by sobie móc pozwalać na takie nauki. Najwięcej na swoim koncie mam przeróżnych kursów i warsztatów jogi a dokładnie hatha jogi (wszystko ponad 15 lat temu, zanim urodziła się córka Catalina, która ma obecnie właśnie 15 lat).
Najbardziej byłam zadowolona z tych prowadzonych przez uczniów samego B.K.S. Iyengara, żyjącego jeszcze w Indiach mistrza jogi. To bardzo intensywna joga, ale taka mi właśnie odpowiadała. Kiedyś myślałam, że nigdy nie przestanę ćwiczyć, tak mnie to pasjonowało. Ale życie się zmieniło, jak Catalina przyszła na świat, to przyszły nowe obowiązki i brak czasu.
Ostatni raz byłam na takich warsztatach z włoską mistrzynią Gabriellą Giubilaro(uczennicą Donny Hollemen, która z kolei była uczennicą Iyengara), kiedy Catalina miała około 3 lat. A od jej 4-tego roku życia kolejne zmiany w życiu, bo od tego momentu zostałam sama z córką, więc czasu było jeszcze mniej na cokolwiek (a zwłaszcza na własne zainteresowania).
I tak wiele rzeczy w życiu zaprzepaściłam, jak tą jogę właśnie, jak muzykę klasyczną, którą się wówczas interesowałam...itp. Kiedy już zostałam bez sprzętu, to jestem bez niego do chwili obecnej i nawet płyt żadnych nie kupowałam. A komputer też jest w domu od niedawna.
Ale sobie ponarzekałam... hihihi... A właściwie to nie - tylko stwierdziłam fakty.Potem po drodze było trochę wyjazdów wakacyjnych na rebirthing, a jeszcze później trafiłam na kursy rozwoju duchowego (oczywiście, to nie jest związane z religią). Tych ukończyłam 4 stopnie. Wszystkich jest na razie 7, w perspektywie 10, ale prowadzący uważa, że ludzie nie są jeszcze na tyle dojrzali i przygotowani, by wejść na wyższe stopnie, więc nie prowadzi więcej ( na razie). To wszystko przeminęło.

Teraz jest jeszcze coś, ale powstałaby z tego maila zbyt duża lektura, gdybym o wszystkim pisała. Karate, Judo - widzę, że z Tobą kobieta może czuć się bezpiecznie. Dużo masz na koncie. Zdaje się, że widziałam kiedyś pokazy shotokan i nawet bardzo mi się podobało, jeśli teraz nie pomyliłam tego z jakąś inną jeszcze odmianą tego sportu. A kyokushinkai u Seniora Domingo trochę trenował mój braciszek, kiedy był piękny i młody. Kiedyś byłam u niego na zajęciach, bo potrzebowałam potwierdzenia hospitacji różnych dyscyplin rekreacji ruchowej. Żal mi było trochę tych ćwiczących, kiedy patrzyłam, jak oni musieli ciężko trenować.

Znowu mnie zaskoczyłeś, bo nie wiedziałam, że istnieje coś takiego, jak fizjognomika. To może dobrze, że nie mam dużych fotografii, bo aż strach, co Ty tam mógłbyś wykryć ;)... jak nawet Cyganki "dały nogę" :) Oczywiście żartuję, bo jestem, jaka jestem i już. I może to się komuś podobać, albo nie. I to już jego wtedy problem,
a nie mój.

"Obraz we mgle" - bardzo piękny wiersz, podziwiam Twoje zdolności twórcze. Dzięki za telefon, ale chyba nie jestem na tyle odważna, by pozwolić do siebie dzwonić. Może się odważę, ale na razie tego nie czuję (nie gniewaj się!). Tyle napisałam w tym mailu, że potrzebuję na chwilę oderwać się od komputera.

Na razie!
Juanita

Brak komentarzy: