sobota, 10 listopada 2007



Od: Arturo
Data: 2006-08-15 22:39
Do: Juanita
Temat: Re: Hmmm...


Ponownie witaj !
Ostatni list kończyłem w lekkim pośpiechu, gdyż potrzebowała mnie moja córka, Conchita (ta młodsza).
Śpiew, choć przepadam za nim, jest jedną z gorzej wychodzących mi rzeczy. Zazdrość (o coś!) jest mi prawie obca. Prawie, bo potrafię zazdrościć z całej duszy Caruso, Domingo, Pavarotti'emu, itd, itd. Nie mam też tyle czasu, co przed laty, kiedy w gronie przyjaciół śpiewało się godzinami solo, w duetach, czy tworząc doraźne chórki. Miałem w życiu dużo szczęścia, bo w klasie połowa koleżanek i kolegów była szczególnie uzdolniona muzycznie, sportowo, naukowo.
Zmuszano nas do ciągłej rywalizacji między sobą a także szukano przeciwników w innych szkołach czy powiatach. Toteż nikt z nich nie wiedział, że piszę wiersze. Nie umiem pisać na zamówienie a w owych czasach... I tak w 17-tym roku życia spaliłem ponad 200 wierszy w jeden wieczór ! Jak dotychczas, zupełnie przypadkowo znalazłem u matki 4, z czego jeden zacytuję Tobie na koniec. Pochodzi on z 1967-68 r.

Ostatni występ publiczny, grając na fortepianie, miałem na trzecim roku studiów. I był to występ szczególny. Od tamtego momentu nie miałem dostępu do fortepianu. Akompaniuję sobie czasem na gitarze, choć prościej nagrać siebie na tamę magnetofonową i śpiewać pierwszym lub drugim głosem ( czasem trzecim dla kawału ).

Uwielbiam akordeon ! To wrażenie, jakby się słyszało całą orkiestrę, taką mini. Szczególnie wychodziły dumki ukraińskie lub pieśni rosyjskie lub jedyną, którą znam gruzińską, "Suliko", do której napisałem tekst w języku hiszpańskim. "Kołokolczik" był mają pieśnią ulubioną, którą zazwyczaj kończyłem występy. Często akompaniował nam właśnie akordeon ! Wróć do tego instrumentu - z pewnością nie przestaniesz być fascynującą kobietą... a głupków nie należy brać poważnie.

Co robię zawodowo ? Nie powiem ! Kiedy przestanę być zagadką, poszukasz innej...

Teorię OW znam dość szczegółowo. Pierwszy opracował ją amerykański lekarz. Nie znam obecnej wiedzy w tym zakresie a chętnie, wsparty Twoją praktyką, spróbowałbym zastosować na sobie. Nie wiem jakie pokarmy czy płyny są zalecane. Mam nadzieję, że użyczysz mi swojej wiedzy. Co do jadłospisu, to jestem wszystkożerny, no... może nie wszystko pijący. Od roku, jak się domyślasz
z pewnością, jadam również to, co "łatwo, szybko i tanio".

Nie mam nic przeciwko temu, by wszystko o Tobie się dowiedzieć. Wręcz zżera mnie ciekawość, ale w zupełnie pozytywnym tego słowa znaczeniu. Boję się jednak, byś się nie wystraszyła i nie zerwała kontaktu. Wolę więc oddać inicjatywę w Twoje ręce (znów sorry za szczerość, ale nie potrafię grać ról ani kłamać).

Piszesz niezwykle sympatycznie, słowem lekkim a jednoczenie urozmaiconym.
Z przyjemnością odczytuję po kilka razy Twoje listy. Nie myślałaś napisać jakieś książki. Byłbym Twoim najwierniejszym czytelnikiem. A potem wydałbym ją.
Dobrej, spokojnej nocy a jeżeli nie zdążyłem - szczególnie miłego dnia.
Arturo

MIŁOŚĆ GENIUSZA


Tak w nanosekundach me myśli ku tobie -
- w mrokach Wszechświata, Supernowych błyskach -
- pędzą, ku tej jednej, jedynej osobie
jak nieskończona asymptota bystra.

Praukład miliardów - jednak zwarcia nie ma !
Gdyby scałkować - też miliony stałe.
Czy jest sprzężenie zwrotne - czy też mam mniemać -
- centrum pochłonęło twe extremum całe ?

Me serce rozbiłbym na kwarki nieśmiałe,
by w sieć bioprądów twych wniknąć głębinę...
Lecz waham się nieco - by to, co zostanie
w Styksie nie stopiło mnie... i moją winę.

Ach, przekaż część grupy obrotów, kochanie !
Wektorem układów resztę przeniknę...
Czekam, bo wiem ! To co tu dotrze - zostanie.
Spotęguję ! Teraz na mikron chwil - milknę.


Brak komentarzy: